31.01.2014

[RECENZJA] Neutrogena Formuła Norweska Foot Scrub.

Cześć Dziewczyny!


Mam kolejny dowód na to, że zima jest zła i kolejny powód do jej nienawidzenia! Skrobanie szyb o 5 ranom i 'odparowanie' samochodu to jakaś masakra! Dobrze, że jeszcze śniegu nie ma i nie muszę go odkopywać ;)

No ale dobra koniec marudzenia! Jeszcze jakoś do połowy marca wytrzymam z tymi mrozami - tak w ogóle to o 5 było -3, a jak wracałam o 14 to... +10 ;D więc chyba nie mam co narzekać ;)

Dzisiaj przyszłam do Was z recenzją peelingu do stóp, który mam już bardzo długo - myślę, że data przydatności do zużycia mogła mu już minąć, ale krzywdy mi nie robi, a to w końcu tylko peeling do stóp ;)


Neutrogena Formuła Norweska Foot Scrub.




Co mówi nam producent?




Peeling otrzymujemy w małej, białej, miękkiej tubce z zamknięciem na klik. Tuba stoi na głowie, więc nie mamy problemu z wydobyciem produktu. Nie możemy jednak 'naocznie' kontrolować zużycia - w sensie, że tubka nie jest przezroczysta. Produkt ma konsystencję gęstego kremu z dużą ilością małych drobinek. Kolor -  miętowy. Zapach - charakterystyczny dla produktów Neutrogena do stóp, taki trochę... ziołowy (?), mentolowy, w każdym razie chłodzący - ja go bardzo lubię. Należy go zużyć w ciągu 12 miesięcy od otworzenia.


Skład:




Cena: w Internetach piszą, że około 17 zł. ja go kupiłam w komplecie z kremem do stóp z Neutrogeny, ale zabijcie mnie nie pamiętam za ile!
Dostępność: Drogerie stacjonarne, Internet.

Co ja o nim sądzę?
Lubimy się!
Mam go już bardzo długo, ale nie dlatego, że nie mogę go zmęczyć! Po prostu odstał swoje w szafie, bo o nim zupełnie zapomniałam, ale za to teraz intensywnie go zużywam.
Ogólnie uważam, że peelingi do stóp to taki trochę dodatek, zazwyczaj stopy peelinguję tym samym produktem co całe ciało. W końcu chcę się pozbyć tylko martwego naskórka, więc nie ma to dla mnie większego znaczenia.
Peeling dobrze ściera, ale zaznaczam, że moje stopy nie mają zrogowaceń, czy bardzo suchej skóry, szczególnie teraz zimą. Latem używanie tego typu produktów jest koniecznością, bo chodzę cały czas w sandałach, więc stopy są bardziej wysuszona i narażone na działanie środowiska zewnętrznego niż w ciepłych skarpetach ;)
Ale do rzeczy, bo już piszę pierdoły!
Peeling dobrze złuszcza, skóra jest po nim gładka i przyjemna w dotyku. Niestety w moim przypadku nie pozostawia skóry nawilżonej, ale lekko ściągniętą - konieczne jest użycie kremu do stóp.
Za sprawą mentolu w składzie zapewne, peeling ma też właściwości chłodzące i odprężające, jest to przyjemne szczególnie latem, kiedy po upalnym dniu na plaży, czy w mieście, mamy ochotę jak najszybciej schłodzić zmęczone i opuchnięte stopy, ale teraz zimą w gorącej kąpieli też mi to nie przeszkadza. Stopy po jego użyciu są odprężone, miękkie gładkie - no jak nowe! ;) Bardzo lubię to uczucie! I do tego jeszcze ten zapach, który kojarzy mi się z olejkami eterycznymi - w składzie mamy mentol.



Podsumowując: jest to naprawdę fajny peeling i jak zużyję moje zapasy i będę miała ochotę kupić peeling specjalnie do stóp, to być może po niego sięgnę ponownie!


Pozdrawiam!



P.S. Dałam sobie bana na zakupy w lutym! W sensie, że nie kupię ani jednego kosmetyku! Poczekam tylko na moje paczuszki, które zamówiłam jeszcze w styczniu ;) mam nadzieję, że wytrwam w moim postanowieniu! :)

28.01.2014

[RECENZJA] CD Mildes Gesichtswasser mit Wasserlilie extrakt.

Cześć Dziewczyny!

Jaka u Was dzisiaj pogoda? U mnie było... +10 stopni ;) i świeciło piękne słońce i ja: naczelny zmarzluch chodziłam w rozpiętej kurtce po mieście :) Taką zimę to mogę mieć zawsze!


Dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję Wody Micelarnej od firmy CD.



CD Mildes Gesichtswasser mit Wasserlilie extrakt.




Co mówi producent?
To nic innego jak tonik micelarny z ekstraktem z lilii wodnej i roślinnym kwasem hialuronowym. Tonik nawilża, oczyszcza i rozjaśnia skórę w bardzo delikatny sposób. Utrzymuje odpowiednie pH skóry. Nie zawiera alkoholi, olei mineralnych, silikonów, barwników, jest odpowiedni dla Vegan.
- produkt przebadany dermatologicznie,
- zawiera roślinny kwas hialuronowy,
- zawiera wodę micelarną,
- nadaje się do skóry wrażliwej.




Tonik otrzymujemy w plastikowej, przezroczystej butelce - możemy kontrolować zużycie. Zamknięcie na klik. Muszę wspomnieć, że dozownik jest idealny! Dziurka nie jest ani za mała, ani za duża, bardzo łatwo aplikuje się produkt na wacik, bez rozlewania go dookoła. Kolor jest przezroczysty, wygląda jak woda, ma delikatny zapach, który nie pozostaje na skórze. Należy go z użyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia.

Skład:





Cena: około 4€, pojemność 200ml.
Dostępność: Drogerie DM, niemiecki Rossman, Internet.


Co ja o nim sądzę?
Nie mam o nim za dużo do powiedzenia poza tym, że...
dziwne to to. Niby tonik, ale jakoś dziwnie się pieni. Aplikacja na wacik jest łatwa, ale na skórze pozostawia dziwne uczucie. Nie wiem jak to opisać, ale czułam, że 'smaruje się' czymś pieniącym się, jakbym na lekko zwilżony wacik nałożyła żel do mycia twarzy. Poza tym po aplikacji na skórę się pieni to też... szczypie! Niby to taki delikatny tonik, ale niestety mnie podrażnił. Dałam mu kilka szans, ale niestety nie byłam w stanie go używać dłużej. Zawartość opakowania poszła w kanał.



Miałyście okazję testować? Czy Was też podrażnił?

Pozdrawiam!

27.01.2014

[RECENZJA]- Special FX Spray HOT CURL włosy kręcone Studio Line Hot



Cześć Dziewczyny!


Już od jakiegoś czasu jestem typową włosomaniaczką. W sumie od zawsze dbałam bardzo o włosy, bo uważam, że są one wizytówką kobiety, ale kiedyś nie znałam się na składach (nadal nie jestem ekspertem, ale przynajmniej wiem czego unikać) i nie zwracałam na nie uwagi i wydawało mi się, że im droższy szampon kupię tym lepiej dla moich włosów. Teraz już wiem, że moim długim, farbowanym, gęstym włosom absolutnie nie służy SLS itp., ale nie o tym chciałam.

Moje włosy szybko się przetłuszczają i już od kilku ładnych lat myję je codziennie rano. Lubię to uczucie świeżości przez cały dzień. Niestety wiąże się to również z codziennym używaniem suszarki. Chcąc je jakoś chronić zaczęłam się rozglądać za jakimś spray'em ochronnym. Na niemieckich półkach sklepowych za dużo tego nie ma (albo ja nie potrafię szukać i od razu rzuciłam się na coś co znam) i wybór padł na spray z L'oreal, niby do kręcenia włosów, ale ma chronić też przed wysoką temperaturą. Kiedyś miałam z tej serii krem do prostowania włosów, ale wiadomo spray wygodniejszy, nie obciąża włosów i trudniej z nim przesadzić. Czy aby na pewno?


Special FX Spray HOT CURL włosy kręcone Studio Line Hot





Co mówi producent? To produkty stworzone do stosowania z suszarką, lokówką lub żelazkiem prostującym. Termo Ochrona dla Twoich włosów. Hot Curl spray do loków, do stosowania z lokówką i suszarką z dyfuzorem: długotrwała sprężystość i podkreślenie loków, loki gładkie i miękkie w dotyku.
Najważniejsze cechy:- technologia: termo-ochrona,- aktywna ochrona włosów,
-sprężystość i podkreślenie,- do stosowania z lokówką i suszarką.

Działanie:- ochronne,- podkręcające,- wygładzające,- zmiękczające.
Produkt otrzymujemy w różowej, plastikowej, nie przezroczystej butelce z atomizerem o pojemności 150 ml. Atomizer dodatkowo zabezpieczony jest plastikowym korkiem. Działa sprawnie - nic się nie zacina, dobrze dozuje produkt i rozprowadza go na włosach.


Skład:





I po cholerę ten Alcohol Denat. na drugim miejscu???

Cena: około 3€, za 150 ml.

Dostępność: drogerie stacjonarne, Internet.

Co ja o nim sądzę?Trudno jest stwierdzić, czy taki produkt faktycznie działa i chroni włosy przed wysoką temperaturą suszarki, prostowniczy, czy lokówki. Używałam go głównie do suszenia włosów. Moje włosy absolutnie nie są kręcone, są raczej falowane, przy użyciu pianki dość dobrze się kręcą. Nie zauważyłam, aby ten spray w jakikolwiek sposób poprawiał skręt, a to jest właśnie jedna z obietnic producenta. Działanie wygładzające i zmiękczające? Że co proszę? Włosy po spryskaniu są suche i sztywne, okropnie się plączą - nie ważne czy spryskamy nim mokre włosy przed suszeniem, czy suche przed kręceniem/prostowaniem. w ciągu dnia czuć, że mamy 'coś' na włosach - są one nie miłe w dotyku, szorstkie i posklejane, nie mówiąc już o tym, że próba rozczesania wiąże się z wyrwaniem sporej ilości włosów i połamaniem ich. Tak wiem, że on ma nam pomóc skręcić włosy, ale w tym również mi nie pomógł. Loki bardzo szybko rozprostowują się, a włosy wyglądają jak nie umyte, posklejane strąki.
Gdy 'napsikamy' go za dużo - włosy nadają się tylko do umycia!


Kończę z nim swoją przygodę i szukam dobrego zamiennika. Polecicie coś? Oczywiście mam na myśli produkty, które też są dostępne w DE ;)



Pozdrawiam!


26.01.2014

Zakupowy post, czyli czym próbowałam się pocieszyć po zniszczeniu ukochanego telefonu!

Cześć Dziewczyny!



Niebawem spodziewam się dnia, kiedy mój nadzwyczaj cierpliwy i ugodowy mąż spakuje mnie razem z moimi kosmetykami i wystawi za drzwi (albo co gorsza wyrzucie przez okno).


W poprzednim  tygodniu pisałam Wam o tym, że ochrzciłam mój nowy telefon wodą z kibla. Sytuacja ma się tak, że telefon nie działa, ja jestem załamana, bo go bardzo polubiłam, mąż zadowolony nie jest i mówi na mnie ciamajda (to już 3 telefon, który załatwiłam podobny sposób, w sensie że wodą/herbatą, na szczęście pozostałe 2 miały więcej szczęścia).


Na poprawę humoru (oj bo chodziłam wściekła na siebie i swoje sieroctwo) dostałam kasę na zakupy. Kupiłam sobie kilka fatałaszków, ale to nie pomogło. Telefon wysłałam pocztą do PL i liczę na to, że straty nie są tak ogromne i być może naprawa zamknie się w 200 zł. OBY!


No ale nie o tym chciałam.


W ramach poprawiania humoru kupiłam jeszcze kilka pierdółek. Nie pytajcie ile kasy wydałam, bo już sama nie wchodzę nawet patrzeć na konto, a na eBay i Memebox, zmienię chyba hasło na takie, którego nie będę sobie w stanie przypomnieć.


Całkiem niedawno wspominałam Wam, że zamówiłam Memebox 3rd Global Edition, w międzyczasie do sprzedaży wrócił Memebox nr 2, nie miałam szczęścia i zanim wróciłam z pracy i chciałam go zamówić był już 'Sold Out', byłam nie pocieszona więc zamówiłam Box nr 4 i.... dzisiaj nr 5. Chyba się uzależniłam od azjatyckich kosmetyków (może dlatego, że sama kiedyś byłam posądzona o pochodzenie z Tajlandii, ale to stare dzieje kiedy miałam jeszcze naście lat i ciemnie długie włosy, a moje małe skośne oczy ledwo były widoczne spod za długiej grzywki).


No ale to jeszcze nie wszystko.


Na eBay zamówiłam to:




1. Missha M Perfect Cover B.B Cream #21(20ml)
2. SKIN79 Crystal Peeling Gel 100ml


Do tego dostałam próbki:
(góra, od lewej)
ElishaCoy BB Al-In-One Cleanser
SecretKey SYN-AKE Anti Wrinkle & Whitening Cream
Etude House Collagen moistfull Cream (nad tym kremem się zastanawiam, chciałam go kupić jako następcę ślimaczka, teraz mam okazję wypróbowania)
(dół, od lewej)
Skin79 Super Plus BB Cream
Skin79 Super Plus BB Cream Pink Label (o którym pisałam tutaj)
Skin79 Super Plus Triple BB Vital Cream Orange (pisałam o nim tutaj, mam pełną wersję i kocham bezgraniczną miłością, niebawem pewnie pojawi się pełna recenzja).


Swoją drogą jest to równie dobry sprzedawca, co mój ulubiony z eBay, no i daje więcej próbek! A ja lubię próbki, bo przynajmniej wiem, co warto kupić, a co nie ;)


Przyszło w tym tygodniu i jestem całkiem zadowolona, ale było mi mało i zamówiłam jeszcze dwie glinki.




Ta z lewej to glinka marokańska, a z prawej to glinka czerwona.


I NailTek, który jeszcze nie dotarł, a moje rozdwojone paznokcie wołają o pomstę do nieba.


No ale i to nie pocieszyło mojego rozżalonego serca po utracie ukochanego telefonu (wiem nawiedzona jestem) i wczoraj późnym wieczorem, a w sumie nocą poczyniłam kolejne zakupy na eBay. Nie żebym żałowała i narzekała na niedobór kosmetyków  bardzo długo szukałam czegoś, co jest mi naprawdę potrzebne i poza Olejem do demakijażu (który notabene serio mi się kończy) do koszyka wpadło coś jeszcze, a mianowicie kolejny BB, ale to Wam pokażę jak przyjdzie.


Jednak moje rozżalenie minie chyba dopiero wtedy kiedy mój telefon zostanie naprawiony za nieprzekraczającą mój budżet kwotę i będę mogła urodzinowo poszaleć sobie w Primarku w lutym. Poza tym odkładam na Mio, ale jak mąż zobaczy stan naszego konta to zabierze mi wszystkie zaskórniaki, o zgrozo!


 A teraz pozdrawiam Was gorąco i idę zapłacić rachunek za tłumaczenia moich dokumentów do uznania dyplomu. Swoją drogą dlaczego to cholerstwo jest takie drogie to ja nie wiem!

25.01.2014

[RECENZJA] Garnier, Nawilżająca Pielęgnacja 7 Dni, Rozświetlające mleczko do ciała z masłem shea.

Cześć Dziewczyny!


Dzisiaj mam dla Was recenzję mleczka do ciała, które ostatnio intensywnie testuję. O jego bracie z tej samej serii pisałam już tutaj.


Jak jesteście ciekawe, czy mam o nim podobne zdanie to zapraszam dalej!



Garnier, Nawilżająca Pielęgnacja 7 Dni, Rozświetlające mleczko do ciała z masłem shea.




Jakby tak dosłownie przetłumaczyć to, co jest napisane na moim niemieckim opakowaniu, to powinno się to nazywać Odprężającym mleczkiem do ciała, ale specjalistą nie jestem. Być może 'verwöhnende' oznacza również rozświetlające, chociaż w 3 słownikach nie znalazłam takiego tłumaczenia. Rozświetlenia też nie zauważyłam ;) żeby nie było, że się czepiam i wymądrzam, tylko piszę swoje spostrzeżenia.


Co mówi nam producent?
Mleczko jest stworzone dla Ciebie, jeśli czujesz, że w ciągu dnia Twoja skóra ulega przesuszeniu i podrażnieniu oraz jeśli szukasz mleczka o lekkiej, szybko wchłaniającej się formule i przyjemnym zapachu, które długotrwale nawilży Twoją skórę, aby chronić ją przed ponownym przesuszeniem codziennie, 7 dni w tygodniu. 
W składzie mleczka są również:
- L - bifidus, który m.in. wzmacnia ochronną barierę skóry i chroni przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi,
- masło kakaowe, które wspiera naturalne mechanizmy odnowy komórek. 


Mleczko z masłem shea (bądź z masłem kakaowym, jak kto woli) otrzymujemy (tak jak jego mangowego brata) w zielonej butelce z twardego plastiku z zamknięciem na 'klik'. Zamknięcie jest wygodne i przyjazne dla długich paznokci. Konsystencja jest dość lejąca, ale nie przecieka przez palce. Mleczko szybko się wchłania (jak nie napaćkamy go za dużo) i pozostawia na skórze delikatny zapach. Używam go już od około 3 tyg. i niebawem dobije dna. Pozostawia skórę nawilżoną i gładką.


Skład:



Cena: około 3€, butla o pojemności 400 ml. Dostępne też są opakowania 200 ml za około 2€.
Dostępność: praktycznie wszystkie drogerie stacjonarne, sklepy Internetowe.


Co ja o nim sądzę?
Tak jak ze wspomnianym poprzednikiem - lubimy się!
Moja skóra w tej kwestii nie jest specjalnie wymagająca. Szczerze mówiąc zadowoli ją jakikolwiek balsam, masło, mleczko, czy krem. Jest raczej normalna, rzadko zdarzają jej się przesuszenia na łydkach, czy podrażnienia (czasami po goleniu). Czuję potrzebę smarowania się tylko po intensywnych peelingach i nie trafionych żelach pod prysznic. Pomimo to z przyzwyczajenia smaruję się codziennie. 
Po tym mleczku skóra jest przyjemnie nawilżona, gładka i ładnie pachnie - zapach utrzymuje się przez jakąś chwilę, później znika. Nie podrażnia, nie uczula. Nałożone z umiarem szybko się wchłania, przy zbyt dużej ilości marze się i klei. Nie zauważyłam, żeby skóra się do niego przyzwyczaiła.


Podsumowując: jest to dobre i tanie mleczko dla niewymagającej skóry. Nie wiem, czy poziom nawilżenia wystarczy skórze suchej - chociaż dla takiej skóry jest dedykowane. Obietnice producenta o szybko wchłaniającej się formule i przyjemnym zapachu zostały spełnione. Długotrwałe nawilżenie? Tak, na pewno w przypadku skóry normalnej.




Polecam to mleczko osobom z niewymagającą skórą. Przyjemny z niego nawilżacz ;)



Pozdrawiam!

24.01.2014

Podsumowanie kuracji Olejem Sesa, czyli walka z wypadaniem włosów!

Cześć!

Jakiś czas temu tutaj, wspominałam Wam, że zamierzam rozpocząć walkę z wypadającymi włosami. Postawiłam na Olej Sesa.


Jesteście ciekawe, czy mi pomógł i co o nim sądzę? 


To zapraszam dalej!







O tym, co obiecuje nam producent, jakie są właściwości tego oleju, składzie i moich oczekiwaniach piałam już tutaj, więc nie będę się powtarzać.
Zauważyłam tylko minus (poza zapachem i dostępnością) - opakowanie, a w sumie dozownik, a raczej jego brak. Trzeba uważać przy dozowaniu, bo dziurka jest naprawdę duża i łatwo jest rozlać olej.

Olej Sesa wcierałam w skórę głowy co drugi dzień na noc. Nie jest konieczne trzymanie go na włosach całą noc, ale dla mnie to najwygodniejszy sposób. Przez pierwszy tydzień chciałam robić to codziennie, ale zapach był tak okropny, że nie dało się tego wytrzymać. Jak nie szłam następnego dnia do pracy, to budziłam się około godziny 7 i biegłam zmywać ten zapach z włosów ;) po jakimś czasie się przyzwyczaiłam i w dni wolne mogłam spokojnie spać nawet do 11 ;)

Zapach nie zostawał tylko na włosach, ale też na piżamie i pościeli. Na poduszkę kładłam sobie ręcznik, który prałam po każdej nocy z olejem na głowie, poszewkę na poduszkę zmieniałam raz w tygodniu, chyba że czułam na niej zapach to od razu.
Olej pozostawia na włosach tłustą warstwę (jak każdy olej) więc umycie po nim włosów było konieczne. Dla mnie nie był to problem, bo i tak myję włosy codziennie.

A teraz przejdźmy do najważniejszego, czyli do efektów i działania!

Jestem zachwycona tym, co zrobił z moimi włosami! Buteleczka wystarczyła mi na około 1,5 miesiąca regularnego wcierania we włosy co drugi dzień. Już po tygodniu zauważyłam znaczne zmniejszenie wypadania włosów. Nie zapychałam już wanny i nie musiałam odkurzać codziennie kłębów włosów. Włosy stały się bardziej odżywione, lśniące i nieznacznie szybciej rosły - normalny przyrost moich włosów, bez żadnych wspomagaczy to ok 1 cm na miesiąc, w trakcie kuracji - 1,5 cm na miesiąc i pojawiło się sporo 'baby hair'.

Obecnie od miesiąca nie używam oleju i wypadanie troszkę wzrosło, ale nie jest tak jak było przed rozpoczęciem kuracji. Czekam na kolejną buteleczkę i dla podtrzymania efektów zamierzam go wcierać raz w tygodniu w skórę głowy i na końcówki włosów.





Jest to bardzo dobry olej i jeżeli nie straszny Wam zapach, a wasze włosy są wypadające, pozbawione blasku i osłabione to serdecznie Wam polecam! Jest to absolutny Must Have w mojej pielęgnacji włosów.




Pozdrawiam!

23.01.2014

Historia mojego TT, part 2 ;) PODWÓJNA RECENZJA!

Cześć!

Dzisiaj obiecana dalsza część historii mojego TT, czyli... Recenzja! ;)

Odkąd dostałam zwrot pieniędzy za mojego TT nic więcej się z nim nie działo ;) najśmieszniejsze jest to, że od sklepu nie otrzymałam nawet przeprosin, nawet głupiego maila.. Naprawdę chcecie wiedzieć, co to za sklep? Może ja po prostu miałam pecha...

Mniejsza o to.. Przejdźmy do Recenzji, coby nie zanudzać ;)

A dlaczego podwójna? Czytajcie dalej! ;)

Tangle Teezer!



Co mówi nam producent?
Takiej szczotki jeszcze nie było! Dzięki zastosowaniu innowacyjnego kształtu ząbków ze specjalnego elastycznego tworzywa, szczotka działa niewiarygodnie delikatnie i skutecznie.
Szczotka Tangle Teezer dostosowuje się do włosów, nie ciągnie splątanych kosmyków, czesze delikatnie i cicho zapewniając gładkie i lśniące włosy w mgnieniu oka. Codzienne szczotkowanie włosów szczotką Tangle Teezer wpływa na zwiększenie ich połysku! 
Zalety Tangle Teezer:
- rozczesuje - ząbki Tangle Teezer radzą sobie z najbardziej splątanymi kosmykami
- masująca - Tangle Teezer masuje skórę głowy co doskonale wpływa na cebulki włosów
- zdrowa - Tangle Teezer nie narusza struktury włosów, co sprzyja ich zdrowiu
- uniwersalna - dla wszystkich dbających o włosy, do każdego rodzaju fryzur i włosów. [Źródło]
Szczotka wykonana jest z twardego plastiku dobrej jakości. Moja wersja jak widać na zdjęciu jest fioletowo-różowa, ale dostępne są też inne kolory. Kształt jest idealnie dopasowany do dłoni. Mycie i czyszczenie łatwe i szybkie - myję go szamponem pod ciepłą, bieżącą wodą.

Cena i dostępność: widziałam różne ceny, od 30 zł w sklepach internetowych, do około 60-80 zł stacjonarnie w sklepach fryzjerskich.
Co ja o nim sądzę?
Pokochałam go od pierwszego użycia! I nie wyobrażam sobie życia bez niego!
Jest fantastyczny i spełnia wszystkie obietnice producenta! W sumie nie mogę się jeszcze wypowiedzieć co do zwiększenia połysku, bo używam jej od 3 tyg., ale widzę różnicę w kondycji moich włosów. Zaczęłam używać go zaraz po wizycie u fryzjera na której miałam ścięte wszystkie zniszczone końce i połamane włosy. Od tego czasu nie zauważyłam, ani jednego rozdwojonego, czy uszkodzonego włosa! Nie szarpie, nie ciągnie i nie urywa włosów. Szybko i sprawnie rozczesuje zarówno mokre jak i suche włosy przyjemnie masując skalp.
Moje włosy są dość grube i mam ich stosunkowo dużo, od jakiegoś czasu zapuszczam je - obecnie mam długość do połowy łopatki - więc ich specjalnie nie cieniuje, a podcinam tylko to co konieczne, zniszczone i zbędne ;) Nie zmieniłam też pielęgnacji włosów, żeby ich stan się polepszył. Ogólnie są w dobrej kondycji, a olejowanie wyeliminowało suchość i szorstkość końcówek. Mimo wszystko bardzo się plączą, nawet po nałożeniu odżywki, maski, czy czegokolwiek innego po myciu, więc TT miał nielada wyzwanie.
Co do braku rączki - mi to w ogóle nie przeszkadza! Uważam, ze to kwestia przyzwyczajenia, a z ręki wypadł mi może raz. Nie widzę ŻADNYCH MINUSÓW!
TT polubiłam na tyle, że....





...kupiłam jego Kompaktową wersję, żeby zawsze mieć go przy sobie!

Tutaj obyło się bez przygód! Wręcz przeciwnie! Szczotka przyszła do mnie bardzo szybko, biorąc pod uwagę przesyłką z PL do DE to rzekłabym ekspresowo, bo po tygodniu nie mogłam oderwać wzroku od tych pięknych owieczek!



Kupiłam ją na eBay od goodpricepl. Cena z wysyłką do Niemcowni to około 50 zł, w PL na pewno jest tańsza wysyłka. Sprzedawca oferował wtedy tylko wersję kompaktową w 4 kolorach. Nie wiem jak jest teraz.



Jak sprawuje się wersja kompaktowa?
Moje suche włosy można rozczesać stosunkowo łatwo. TT Compact jest mniejsza, ma osłonkę na 'włoski'. Noszę ją w torebce już jakiś czas i nie ma na niej żadnych rys, ani uszkodzeń. Jest wykonany z dobrego, twardego plastiku odpornego na uszkodzenia.
Dobrze czesze, nie szarpie, nie ciągnie! Mi bardzo pasuje i moim zdaniem nie odbiega od 'normalnej wersji, chociaż słyszałam różne opinie.

Dopisek: zapomniałam o jednym zdjęciu ;)




Podsumowując:
TT zarówno normalna jaki i kompaktowa wersja spełniają swoje zadanie w 100%! Wszystkie obietnice! Dla mnie jest to bezapelacyjny Must Have!
Moja mama jak ją użyła, to powiedziała, że też chce - przynajmniej mam prezent imieninowy z głowy ;)






Absolutnie nie żałuję, że je kupiłam i serdecznie Wam polecam!



Pozdrawiam!

22.01.2014

Wszyscy mają TT, mam i ja! ;)

Cześć!

Od jakiegoś już czasu nie tylko w Blogosferze głośno jest o Tangle Teezer. I ja uległam modzie i marzyłam o tym, żeby mieć tę cudowną szczotkę. Niestety ceny były powalające, bo ok. 80 zł za szczotkę do włosów to sory, ale dużo. I tak poszukując tego Cuda na eBay natrafiłam na super promocję - cena 25 zł z wysyłką. Nie zastanawiając się długo kliknęłam 'Kup Teraz' i po tyg.szczotka była u mnie w domu. Niestety okazała się wielkim bublem, a pieniądze (na szczęście nie duże) wyrzuconymi w błoto.

Okazało się, że to nie słynny Tangle Teezer, ale nieszczęsny Tangle Attack - marna podróbka. Nie muszę Wam chyba mówić jaka byłam wściekła na to, że szarpie i ciągnie moje włosy łamiąc je przy tym niemożliwie. Włoski były twarde, plastikowe i w ogóle nie elastyczne, a na końcówkach było widać, że były cięte, jakby nożem, mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi, były ostre jakbyście plastikową wykałaczkę nożem przecięły. Jak znajdę jeszcze to badziewie w domu to przy okazji wrzucę Wam zdjęcie ;)

No ale... do sedna. 

Trafił się Dzień Darmowej Dostawy i w jednym ze sklepów znalazłam moją wymarzoną szczotkę za, bodajże 32 zł. Na zdjęciach wyglądała solidnie i zupełnie inaczej niż ta, którą mam. W dodatku był widoczny napis Tangle Teezer, myślę 'to musi być to'. No i kliknęłam.
Jej droga do mnie była długa i zawiła. Okazało się, że:

1. Szczotki nie mają na stanie i muszę poczekać parę dni na dostawę, albo dostać zwrot kasy. Postanowiłam: poczekam.
2. Gdy szczotka została do mnie już wysłana okazało się, że
a) albo listonosz nie zostawił awizo
b) albo firma nie koniecznie chciała zapłacić za wysyłkę.
Tuż przed świętami, czyli prawie 3 tyg. po DDD, wysłałam maila z zapytaniem co z moją przesyłką i zostałam poinformowana, że wróciła do nich, bo nikt nie odebrał. Myślę sobie 'cholera, przecież tata sumiennie latał z każdym awizo na pocztę (sporo tego było, bo sporo nakupowałam) i nie jest to możliwe' dostałam nr przesyłki itp. do reklamacji. Na poczcie mówią, że takie przesyłki nie było i już sama nie wiedziałam co robić. Zależało mi na czasie, żeby dostać ją jeszcze przed powrotem do Niemcowni.
Umówiłam się z Paniami ze sklepu, że zapłacę im za wysyłkę i wyślą mi jeszcze raz.
Więc sru, 15 zł do nich na konto i Pani mnie informuje, że jak pieniądze będą na koncie to wyślą i nie interesuje ich, że mi się spieszy, że chcę szybko, bo święta to się wszystko przedłuży i potwierdzenia przelewu wysłać nie mogę. No dobra, czekam.
3. Jest 2 stycznia 2014 roku (czyli miesiąc po DDD), dzwoni do mnie paczkonosz, że ma dla mnie paczkę za pobraniem. WTF? Nigdy nic za pobraniem nie zamawiałam (nie będę zamawiać). Jedyne co mi przyszło do głowy to mój TT, bo na nic innego nie czekam, ale jak to tak przecież było opłacone.
4. Jeszcze tego samego dnia dzwonię do sklepu i pytam, czy czasem przez pomyłkę nie wysłali mi za pobraniem i jak to teraz rozwiążemy.
5. Pani oddzwania i mówi, że nastąpiła pomyłka i ble ble ble.... mam odebrać, zapłacić i do niej zadzwonić, to mi zrobi przelew.
6. Wściekła byłam jak cholera. 3 stycznia poszłam na pocztę, odebrałam zapłaciłam, zadzwoniłam. Na swoje własne pieniądze czekałam ponad tydzień. No ale się doczekałam.

Osobiście nigdy więcej nie zrobię zakupów w tym sklepie, a jego nazwa dzwoni mi w głowie z dopiskiem 'Nigdy więcej!'. Amen!

Dobra to po tym przydługim wstępie przydałoby się kilka zdjęć nie?

No to proszę!







ale! to jeszcze nie koniec historii TT!
cdn. jeżeli jeszcze ktoś ma ochotę to czytać :D



Pozdrawiam!

21.01.2014

Zakupy styczniowe! ;)

Cześć Dziewczyny!

Wczoraj miałam wolne i byłam na małych zakupach ;) Nie kupiłam dużo, ale za to dzisiaj znowu pojechałam do DM, bo musiałam wysłać list, a poczta jest zaraz obok. Poza tym musiałam sobie poprawić humor, bo 'poświęciłam' mój nowy telefon... wodą z kibla... mąż mnie zabije ;p

Wczoraj kupiłam to:


1. Balea. Balsam do ciała z olejem z pestek winogron o zapachu pistacji. Limitowana edycja. Powalił mnie zapach! Cena 1,99€.
2. Balea. Balsam do ciała z olejem migdałowym o zapachu Marulanuss (są to owoce afrykańskiego drzewa Marula - pierwsze słyszę ;p) Limitowana edycja. Tu też powalił mnie zapach ;) Cena 1,99€.
3.Dusch Das. Żel pod prysznic Fruity Passion o zapachu marakui i malin. Edycja ekskluzywna. Mam z tej edycji jeszcze inny żel, pięknie pachną! Cena 1,35€.
4. Alverde. Odbudowująca odżywka do włosów winogrono i awokado. Bez silikonów. Cena 1,45€.
5. Alverde. Odbudowująca maska do włosów winorgono i awokado. Cena 2,45€.
6. Balea. Balsam do rąk masło Shea i olej arganowy. Pachnie trochę jak masło do ciała z Balea. Muszę porównać składy ;) Cena 1,55€.
7. Balea. Mydło do rąk 'Wiśniowa Magia' (lub 'Wiśniowy Czar' jak kto woli;). Cena około 1€.
8. Catrice. Żel do stylizacji brwi. Ma fajną szczoteczkę, z jednej strony włoski są dłuższe, jak w grzebyku, a z drugiej strony jak w normalnej szczoteczce od tuszu. Cena 2,55€
9. Catrice. Quatro cieni do powiek - 100 F'rosen Yogurt. Odcienie brązu i beżu. Jakbym miała mało takich cieni ;) no ale to ciepłe odcienie brązu więc takich nie mam ;) Cena 4,45€.

Dzisiaj kupiłam tylko dwie rzeczy, zdjęć nie zrobiłam, bo próbowałam ratować telefon, ale chyba nic z tego...

Kupiłam rozświetlający puder Catrice z limitowanej kolekcji Celtica,  taki:



Bardzo chciałam go kupić jak tylko widziałam zapowiedź kolekcji. Cena 5,95€ (chyba, ale na pewno ponad 5€)
I zwykły czarny lakier do paznokci z p2 Color Victim - 500 Eternal. Cena 1,55€.

To tyle na dzisiaj. Idę trochę po marudzić nad moim biednym telefonem ;(



Pozdrawiam!


20.01.2014

Memebox the 3rd Global Edition!

Cześć Dziewczyny!

Ostatnio na którymś z blogów przeczytałam, że istnieją Boxy z azjatyckimi kosmetykami... i przepadłam! Musiałam go mieć! No  mam :)

Memebox to koreańskie pudełko typu Glossybox. Mają one wersję koreańską, z wysyłką tylko w Korei, ale ostatnio pojawiła się Globalna edycja. I jak tu nie skorzystać?


Pudełeczko jest różowe i standardowo (jak w przypadku tego typu pudełek) nie wiemy co jest w środku. Można je zamówić tutaj. Cena to 21$ + koszty wysyłki 6,95$, czyli około 100 zł (w zależności od kursu waluty), czyli dość sporo, ale za zalogowanie i kupno pudełka można zgarniać bonusy, które wykorzystujemy przy kolejnych zakupach. Mnie pudełko wyszło 88,34 zł ;) (razem z wysyłką). Wysyłka jest szybka - zamówiłam go w niedzielę i w sobotę był już u mnie! Ale zamawiałam go w ostatnim dniu ich sprzedaży. Nie wiem jak to jest z pudełeczkami, gdy zamówimy je na początku akcji i czy wysyłane one są jednego dnia, czy jak. Przekonam się niebawem ;)


W pudełeczku opisy są po koreańsku (tak sądzę, bo to koreański produkt, a na krzaczkach się nie znam) i po angielsku. Zawartość zawinięta jest w uroczy papier w kropeczki, który zabezpieczony jest naklejką. Słyszałam o przypadkach, w których Urząd Celny kontrolując zawartość zagranicznej paczki odklejał tą naklejkę co jest lekkim nieporozumieniem. W moim przypadku nie było takiej akcji.


W środku znajdziemy kartę z opisem pudełeczka i z życzeniami noworocznymi, co jest bardzo miłe.


Na odwrocie mamy zdjęcie i opis wszystkich produktów w języku angielskim wraz z cenami.


Zawartość jeszcze w pudełku wygląda tak:


Oczywiście wszystko było ładnie ułożone, ale ja byłam pod takim wrażeniem i nie mogłam się powstrzymać i od razu musiałam wszystko obejrzeć :)
A to znalazłam w środku.


1. Dear by Enprani Bounce Cheese Cream 30ml
To miniaturka kremu w składzie którego znajdziemy serwatkę, krem ciągnie się jak roztopiony ser, ale serem nie pachnie. Nie spodziewam się po nim cudu, ale chętnie przetestuję.
Pełnowymiarowe opakowanie 75ml kosztuje około 29$.

2. Dr. Jart+ V7 Eye Serum 15ml
To pełnowymiarowe opakowanie serum pod oczy. Zawiera kompleks 7 witamin, A, B3, B5, C, E, H i F, ma rozjaśniać skórę pod oczami i likwidować obrzęki.
Cena takiego opakowania w sklepie producenta to 38$.

3. Tony Moly Delight Tony Tint Red 1,5ml
Tint w czerwonym kolorze, ma dać nam efekt gradientowych "Korean Lip".  
Pełnowymiarowe opakowanie 9ml kosztuje około 3$.

4. Banila Co. It Radiant Brightening Cream 1,5mlx5
Banila Co. It Radiant CC Cream 10ml
Banila Co. It Radiant CC in Melting Pact 1,5g
To uroczy zestaw próbek trzech produktów. To bardzo jasny krem CC, chociaż na pierwszy rzut oka na taki nie wygląda.

5. Aritaum The Professional Eyelash 1 pair
Sztuczne rzęsy od Aritaum, delikatne, brązowe, bardzo ładne. Muszę w końcu nauczyć się przyklejać rzęsy ;) ich cena do 3$.

6. Secret Key Twinkle Waterproof Gel Pencil Liner Deep Black
Pełnowymiarowy eyeliner w kredce. Czarny ze srebrnymi drobinkami. Cena to około 8$. 
Po pierwszym macaniu wydaje się przyjemna, miękka i taka jakby żelowa.

7. Nuganic Customized Sunblock Fresh SPF 50 PA+++ 40ml
Filtr od Nuganic, to pełnowymiarowe opakowanie. Produkt dość drogi, bo kosztuje około 40$. Chciałam kupić ostatnio blocker z Vichy, ale najpierw wypróbuję ten ;)

8. Papa Recipe Princess Lip Gel Patch 1ea
Maseczka na usta. Cena około 3$.
Nigdy maseczki na usta nie miałam więc chętnie wypróbuję ;)

Z pudełka jestem zadowolona, szkoda że nie wiedziałam, że mogłam wykorzystać zniżkę już przy pierwszym zakupie, ale cóż moja wina ;) za produkty warte prawie 90$ zapłaciłam niespełna 90 zł więc jestem zadowolona. Kolejne pudełko już zamówiłam i kosztowało mnie około 55 zł ze zniżkami ;)




Skorzystacie? Serdecznie Wam polecam :)



Pozdrawiam!